Właśnie wjechał pierwszy rozdział na Upadłych Bogach!
W końcu, można by rzec XD
Ale w każdym razie, jeżeli macie czas i ochotę, to wbijajcie ^^
upadli-bogowie.blogspot.com
Pozdrawiam!
Darka3363
poniedziałek, 22 stycznia 2018
niedziela, 24 grudnia 2017
Święta! #2
Następujące życzenia składa Wesoła Drużyna Pierścienia
1. Szczęścia w hazardzie i pieniędzy w
portfelu
Kyuu znowu zniszczył salon.
Nie trzeba było mówić, że Darka
absolutnie była nie rozbawiona.
Wcale.
Także wysłała Kyuu do kuchni
lepić pierogi za karę razem z Artemisem i Shikim.
Hao, Wena i Yoh przyglądali się
całemu zdarzeniu po cichu, ale jak tylko Darka i Kyuu wyszli...
— Stawiam na to, że nie
wytrzyma lepienia nawet przez dziesięć minut — powiedział Hao.
— Ile stawiasz?
— Dwie dychy.
Wena się przez chwilę
zastanowiła, po czym rzekła:
— Stawiam pięć dych, że
wytrzyma pół godziny.
Para spojrzała się na Yoh,
który zastanawiał się, co ma zrobić. Jeżeli cokolwiek postawi, to Anna zrobi mu
piekło, ponieważ nie cierpiała hazardu. Z drugiej strony jeżeli wygra, to
będzie mógł ją przebłagać kolacją w restauracji, żeby go nie zabiła.
Wolal nie myśleć, co się
stanie, gdy przegra.
— Trzy dychy na to, że wytrzyma
nieco ponad godzinę.
— Jak zawsze optymistą jesteś,
Yoh. Kiedyś to cię do grobu zaprowadzi. — powiedziała Wena, uśmiechając się drapieżnie.
— Nie ma szans, żebyś wygrał!
Godzinę i pięć minut
później...
— Mam dość! Nie wytrzymam już
dłużej w tym przeklętym przez Boga miejscu! — wykrzyknął Kurama wychodząc
z kuchni, cały biały od mąki.
Hao i Wienie opadły szczęki.
Yoh tylko się uśmiechnął spokojnie, po czym wyciągnął dłonie w kierunku tej
dwójki.
— Skąd wiedziałeś, że Kyuubi
tak długo wytrzyma? — wymamrotał ponuro Hao, dając bratu pieniądze.
— Zapominajcie ciągle, że
Kurama nie jest nastolatkiem. Ten facet wytrzymał lata nic nie robienia w
kolejnych jinchuurikich, więc to jest jasne, że ma trochę cierpliwości. Poza
tym w kuchni byli Shiki i Arty, a nie Ren, Sasuke i Naruto. Wtedy Kyuu nie
wytrzymałby nawet minuty.
Yoh spokojnie przyjął pieniądze
od brata i przyjaciółki, a po ich przeliczeniu schował je do kieszeni.
— Przyjemnie się robi z wami
biznes.
Teraz tylko żeby Anna się nie
dowiedziała o jego małej... Inwestycji.
2. Choinki zielonej, pięknej i
wielkiej
Artemis nie był w najmniejszym
stopniu szczęśliwy tego dnia.
Zaczęło się to wszystko całkiem
niewinnie. Przygotowania do świąt trwały, dom był sprzątany na błysk, jedzenia
było tyle, że równie dobrze na tych zapasach mogliby przetrwać zimę nuklearną a
panie w tym domostwie były nadzwyczaj zadowolone z życia.
Z kolei panowie zostali wysłani
po choinkę do lasu.
Artemisowi to nie przeszkadzało
wcale. Ba, nawet fajna była ta wycieczka w męskim gronie. A przynajmniej do
czasu, aż nie został porwany przez jakiś debili.
Po dwóch godzinach, podczas
których Ci porywacze wiali ile sił w nogach, by zgubić trop Artemis był
absolutnie przemarznięty do szpiku kości, głodny i nieszczęśliwy.
Bycie porwanym to bardzo
męczący biznes, wiecie?
Kiedy już miał paść na twarz z
pragnieniem umrzenia w spokoju, Kurogitsune zauważył nagle blask ognia, a potem
zrobiło się bardzo gorąco. Okazało się, że Kurama miał już dość zabawy w kotka
i myszkę i postanowił ruszyć na ratunek sam.
Kyuubi był bardziej podobny do
swojego jinchuuriki, niż miał ochotę się do tego przyznać.
Kurama uformował pieczęcie,
wziął głęboki oddech...
— Kurama, ty idioto, nie!
... I zionął ogniem w stronę
porywaczy i tym samym w stronę Artemisa i reszty załogi. I również choinki,
którą cały czas za sobą ciągnęli.
Co prawda Arty zdołał się
schować za bandą porywaczy, jednak choinka nie miała takiego luksusu.
— Kyuubi, coś ty narobił?!
Teraz musimy iść po nowe drzewo! — krzyknął Naruto, waląc w głowę Lisa.
3. Prezentów bez liku
Darka była absolutnie
przerażona, kiedy przyjechał listonosz z zamówionymi prezentami dla całej
Wesołej Drużyny Pierścienia.
Jak ona to wszystko pod choinkę
zmieści, cholibka?! Przecież to nawet salonu braknie na to wszystko!
... A było brać większą
chałupę, pomyślała dziewczyna ponuro, bynajmniej by problemu teraz nie było.
Darka podpisała papierek dla
kuriera, który zostawił wszystkie paczki pod domem i odjechał swoją
ciężarówką w dal.
Już nieważne, że się nie
zmieszczą, pomyślała Darka, przy tym blednąc, trzeba pomyśleć, jak to wszystko
wnieść do środka, kiedy nie ma nikogo poza nią w domu.
A było jechać w Bieszczady,
przynajmniej święty spokój by miała.
4. I Weny nieskończonej dla
pisarzy!
— Nie!
— No ale Wenuś...
— Nie możesz mnie zapakować i
wysłać do Will, nie jestem prezentem, do diabła!
Także ten... Wesołych świąt i szczęśliwego Nowego roku życzą:
Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia!
wtorek, 19 września 2017
Naruto, cz.1 — Powrót do przyszłości
Kiedy
Minato użył Hiraishin mając w
ramionach Kushinę od razu wiedział, że coś poszło nie tak, jak powinno.
Kiedy
transportował się z Uzumaki wcześniej (czy z kimkolwiek innym, jeżeli miał być
szczery), to nigdy nie odczuwał takiego ostrego szarpnięcia w okolicach
brzucha, poza tym czuł, że poruszali się aż za
szybko, o ile to było w ogóle możliwe.
Czyżby
popełnił jakiś minimalny błąd w rysowaniu pieczęci? A może zostali nagle
zaatakowani, kiedy miał użyć techniki?
Nie,
ostatnie jest wykluczone. Hiraishin
jest zwyczajnie zbyt szybki, żeby mógł tak po prostu oberwać w brzuch, nie
mówiąc o tym, że ani on, ani Kushina nie wyczuwali żadnego zagrożenia.
Sprawdzali całą okolicę dwa razy, wiedziały, gdyby było coś nie tak.
Niestety,
Minato nie mógł się teraz zatrzymać dopóki technika nie przeniesie ich do
drugiej pieczęci., bo inczej, gdyby się zatrzymał w środku drogi to mogłoby ich
rozerwać na malutkie kawałeczki. Pewnie można by było ich zmieścić w pudełku po
kunai , gdyby w ogóle coś z nich zostało i nie zostało wywiane przez wiatr.
Naprawdę
powinien popracować nad tym małym detalem, bo inaczej może się zrobić w pewnym
momencie nieciekawie. Kushina nieźle by go zjechała, gdyby przez niego miała
umrzeć w kwiecie wieku.
Kiedy
już osiągnęli kolejny punkt zaczepny pieczęci w biurze Hokage, Minato nie mógł
nie odetchnąć z ulgą. Ani jemu, ani Kushinie nic się nie stało i nie wylądowali
w jakimś obcym miejscu.
—
Dobra Minato, co się stało. Kręci mi się w głowie od tego poboru chakry, a wiem, że nie powinno coś takiego się
dziać. Tłumacz się. — Kushina brzmiała, jakby była na skraju wybuchu, jednak
udawało się jej jeszcze nad sobą panować.
— Nie
mam pojęcia, szczerze mówiąc. Może…
Nagle
otoczyli ich ANBU, przykładając kunai i
tanto do szyi Minato i Kushiny.
— Co
jest?! — krzyknęła Uzumaki.
ANBU
nie odpowiedzieli, tylko zaczęli wypuszczać zabójczą intencję w powietrze.
—
Niedźwiedź. Lecisz po Hokage-sama, przekaż mu wieści o intruzach.
— Hai.
Zanim mógł się jednak
ruszyć, drzwi do biura zostały otwarte i stał w nich mężczyzna o blond włosach,
niebieskich oczach i po trzema bliznami na każdym policzku. Miał około
trzydziestu lat i był ubrany w czarne spodnie, pomarańczową bluzę i
biało-czerwony płaszcz z motywem płomieni.
Był również, co zauważył
Minato, bardzo podobny z twarzy do Kushiny, podczas gdy miał jego własne
kolory.
Trzymał on w jednej dłoni
kubek kawy z napisem: Cuda załatwiam z
miejsca, na niemożliwe trzeba poczekać kilka minut, a w drugiej kilka zwojów.
— Hm? ANBU, co się dzieje?
Czy ja tu widzę… Niee, pewnie halucynacje czy coś. A było nie pić z Sasuke tyle
zeszłej nocy…
Przeszedł obok Minato,
Kushiny i ANBU, mamrocząc pod nosem coś o złych wyborach życiowych orz
beznadziejnych przyjaciołach i zasiadł za biurkiem, odkładając zwoje i kubek.
Ziewnął mocno, rozciągając się na fotelu, jednak po chwili spoważniał.
— Dobra, chcę wiedzieć, co w
moim biurze robią osoby, które były uznawane za zmarłe od ponad trzydziestu
lat. ANBU, zabezpieczyć drzwi i powiedzcie tam na zewnątrz, że nie mam czasu na
spotkania.
— Hai.
Mężczyzna wyjął jakieś
dziwne, czarne pudełko i wcisnął jakiś guzik.
— Raport.
— Hokage-sama, ci obcy
ludzie pojawili się w twoim biurze w ułamku sekundy, nie było przy tym żadnych
naruszeń barier wokół budynku oraz wokół wioski.
Nagle Kushina krzyknęła.
— Jacy niby obcy ludzie,
co?! Mieszkam tu od ponad dziesięciu lat, do cholery! A może już zapomnieliście
o mnie, co?! Niefajnie! Poza tym, jaki Hokage-sama?! Aktualnie Hokage jest
Sandaime-jiji!
— Spokojnie, zaraz do tego
dojdziemy. Poza tym — w tym momencie mężczyzna podwinął lewy rękaw ubrania i
ukazał im tatuaż Hokage[1] na przedramieniu. Kushina w tym momencie
momentalnie zamknęła usta, które już otwierała na kolejną porcję krzyków.
— Myślę, że po tym małym
pokazie wiem już, co powinienem. ANBU, puścić ich i przyprowadźcie mi tu
Kakashi’ego, powiedzcie mu, że chcę go mieć tu na wczoraj i jeżeli się spóźni
to niech mu Kami dopomoże…
Nie musiał dodawać więcej w
tym momencie. ANBU szybko się rozproszyli, wykonując rozkazy.
— A więc — zaczął mężczyzna,
uśmiechając się szeroko. — Witamy w Konohagakure no Sato w okresie
Zjednoczonych Sił Shinobi, dattebayo!
— Hę?
Kiedy Kushina się
wypowiadała, Minato intensywnie myślał. Hokage? Zjednoczone Siły Shinobi? ANBU,
którzy ich nie rozpoznawali? We własnych słowach Kushiny: Hę?
— Spójrzcie na górę Hokage,
jeżeli mi nie wierzycie — wstał ze swojego fotela i odsłonił okno.
Nie było trzech twarzy na
górze. Było ich siedem.
I chwila, czy Minato dobrze
widzi twarz Tsunade n piątym miejscu? Tuż
obok swojej twarzy, która była na czwartym?
— Minato… Co się dzieje? Nie
rozumiem z tego nic… — Kushina wyglądała naokage, jeżeli równie zagubioną na jaką brzmiała, kiedy
chwyciła lekko za przedramię Minato.
— Maa, Naruto-kun, wiesz że
nie musisz mnie grozić, żebym przyszedł, nie jestem przecież… Sasuke…? Minato-sensei? Kushina-nee?!
Mężczyzna o imieniu Naruto
uśmiechnął się pod nosem po lisiemu na widok zszokowanego Kakashi’ego.
— Kakashi-kun?! A kiedy ty
tak urosłeś?! I zestarzałeś się jakby. Czy ja widzę… Czy ty masz zmarszczki pod
oczami?! — wykrzyczała Kushina, przyglądając się uważnie Kakashi’emu ze
wszystkich stron.
Kakashi westchnął.
— Wiedziałem, że ten cały
hałas znowu się kiedyś zacznie, po prostu wiedziałem… Tylko myślałem, że to
będzie przez Boruto, a nie przez ciebie, Kushina-nee.
— Coś ty powiedział?!
— Dobra, dosyć tego dobrego!
— krzyknął Naruto. — Muszę zadzwonić po Hinatę, żeby wzięła Boruto i Himawari
do nas, chętnie by was poznali w końcu… Dajcie mi chwilę.
Naruto wyciągnął kolejne
czarne pudełko. Z niego słychać było przez chwilę dziwną melodyjkę a potem
głos:
— Naruto-kun?
— Cześć Hinata, mogłabyć przyprowadzić dzieciaki do biura?
Chcę wam kogoś przedstawić.
— Jasne, za niedługo będziemy. Akurat jesteśmy niedaleko wieży.
— Słodko, do zobaczenia!
I się rozłączył.
Nagle poczuł przy szyi chłodny
metal kunai.
— Wyjaśnij. O co chodzi w
tym wszystkim? Czy to jest jakieś wysokopoziomowe genjutsu? A może to jakaś
inna sztuczka? — zapytał chłodno Minato.
Naruto tylko prychnął i z
powrotem usiadł na fotelu, kompletnie ignorując zabójcze spojrzenia Namikaze i
kunai przy jego szyi. Chwycił za kubek i wypił trochę kawy, rzucając absolutnie
nie rozbawione i nie zaimponowane spojrzenia Minato.
Przez chwilę potem popatrzył
pochmurnie na stertę papierów na biurku, jednak zanim Minato zdążył stracić
cierpliwość, Naruto ponownie się odezwał:
— To nie sztuczka, co może
potwierdzić Kyuubi.
Kushina nagle rozszerzyła
oczy, a Minato mocniej przycisnął kunai do szyi, na tyle, by skóra pękła i
zaczęła cieknąć krew. Jednak już po kilku sekundach rana zaczęła się
zasklepiać, a Minato widział coś takiego tylko u jednej osoby…
Naruto ułożył pieczęć i
nagle obok niego pojawił się klon, który po chwili miał czerwone oczy z pionową,
cienką źrenicą i jego blizny wyraźnie się pogrubiły. Kiedy się odezwał, to jego
głos był głębszy i złośliwszy:
— Hehehe, kopę lat,
Yondaime, bachorze. Dawno się z wami nie widziałem.
— Kyuubi… — wyszeptała
przerażona Kushina. Nie było mowy o pomyłce. Chakra Biju jest zbyt
niepowtarzalna, żeby w jakikolwiek sposób móc ją zimitować.
— Dokładnie, śmiertelniczko,
powinnaś się obawiać, albowiem znów jestem wolny…
W tym momencie Naruto
przywalił własnemu klonowi w głowę, jednakże efekt był odczuwalny przez Kyuubi’ego.
— Naruto! Za co?!
— A jak myślisz, dattebayo?!
Znowu lecisz ze starą śpiewką jaki to nie jesteś potężny i bla bla bla! Do
porzygania z tym, ja to miałem szczęście, że musiałem słuchać tego tylko przez
cztery lata, ale nie mam zamiaru ci pozwolić do powrotu do starego nawyku!
Już mieli kontynuować swoją
kłótnię, kiedy drzwi do gabinetu gwałtownie się otworzyły.
— Boruto! Ile razy mam
mówić, żebyś nie otwierał tak drzwi, czy ty chcesz je zniszczyć?
Chłopak niewiarygodnie
podobny do Nanadaime lekko się zwinął na głos swojej, zdaje się, matki, jednak
po chwili się zawiesił, kiedy spojrzał na to, kto jest w biurze.
— Yondaime i Krwawa
Habanero? Staruszku, co jest, do cholery?!
— Uwierz mi, sam bym chętnie
się dowiedział — stwierdził z westchnieniem Naruto. — Ale po Czwartej Wojnie
już naprawdę niewiele mnie zaskakuje, szczerze mówiąc. Dobra, tak więc,
wolałbym żebyśmy się nie atakowali nawzajem (w końcu mamy czas pokoju) i
zamiast tego zaczęli od nowa. Tak więc, jestem Uzumaki Naruto, Nanadaime Hokage
Konohagakure no Sato, a to moja rodzina. Moja żona Uzumaki Hinata, syn Uzumaki
Boruto i córka Uzumaki Himawari. W sumie to wiemy, kim jesteście, więc nie
musicie się przedstawiać.
— Uzumaki? — wyszeptała
Kushina, podekscytowana. — To jest nas więcej, dattebane?! Cudownie!
— Kushina…
— Oj daj spokój, Minato!
Chakry Kyuubi’ego nie da się jakkolwiek podrobić, poza tym futrzak, który jest
we mnie dziwnie się zachowuje, co tylko potwierdza, że ten Kyuubi Naruto jest
prawdziwy, wszystkie dowody przemawiają na to że tak, wylądowaliśmy w
przyszłości i wiem, że z jakiejś racji jest to twoja wina. Ale wybaczę ci tym
razem, bo spotkałam właśnie rodzinę!
Minato tylko westchnął na
zachowanie się jego żony, ale tylko przytaknął głową, przyzwyczajony do tego.
— Naprawdę dajesz sobą
pomiatać, co? — zapytał Boruto retorycznie. Chwilę później jednak przeprosił,
kiedy zobaczył Straszny Uśmiech Mamy nr 4.
— A wiec?! A więc?! Jesteśmy
kuzynami czy jak?!
— W zasadzie bardziej jesteś
moją matką niż kuzynką — zaśmiał się lekko Naruto.
Kushinę na chwilę
zamurowało, jednakże szybko się otrząsnęła z tego stanu.
— Jesteśmy w przyszłości,
więc podejrzewam, że to możliwe. A ojcem oczywiście jest Minato! — krzyknęła z
przekonaniem.
— C-co?
— Minato, widzisz, a jednak
nie. Nie widzisz go? — podeszła do Naruto i chwyciła go za twarz. — Twarz ma
moją, ale włosy ma zdecydowanie po tobie, dattebane! Co oznacza, że Hinata jest
naszą synową i te dwa urocze bachorki…
— Oi!
— …To nasze wnuki! To
absolutnie niesamowite! — Uzumaki była wyraźnie podekscytowana.
I tak też zaczął się ich
pobyt w przyszłości.
------------------------------------------------
[1]
Uznałam, że skoro ANBU mają swój znak rozpoznawczy, to czemu Hokage miałby tego
też nie mieć?
Goddamnit, to miał być tylko
one-shot, a nie kilkuczęściowa opowieść XD Może uda mi się jeszcze to zmieścić
w dwóch częściach… Oh well XD
W każdym razie, zaczęłam na
boku jeszcze pracować nad opowiadaniem (!) z Ao no Exrcist, ale zacznę je publikować dopiero wtedy, kiedy będę
miała absolutnie całe napisane. Co może trochę zająć. Trochę dużo (bardzo,
BARDZO dużo) czasu. Będzie fajnie, jeżeli uda mi się zmieścić w dwudziestu
pięciu rozdziałach średniej długości, wtedy będę naprawdę zadowolona.
No, w sumie to już nie mam
nic do powiedzenia, więc na razie!
Kyuu: Powinnaś niedługo
napisać coś z nami wszystkimi.
Feliks: Dokładnie! Dawno nas
tu nie było!
Narutoi: OI! Teraz ja mam
swoje pięć minut, wynocha!
Idę ich ogarnąć, zanim coś
zniszczą -.-lll
Pozdrawiamy!
Darka3363 i Wesoła Drużyna
Pierścienia
niedziela, 27 sierpnia 2017
Specjal bez okazji– Ot,taki na rozluźnienie atmosfery, podniesienie na duchu, czy coś tam XD #2
[DODATEK] CIEŃ KRÓLA SZAMANÓW: KIRAMI!
--------------------------------
Kirami powiedziała, że ma chłopaka.
Kiedy Hao o tym usłyszał, to niemal padł na zawał. Yoh tylko roześmiał się z takiej reakcji starszego brata. On, w porównaniu do swojego Króla, nie miał z tym większych problemów, bo zawsze w razie co może po prostu skopać tyłek nieodpowiedniemu delikwentowi i… Sprawić, żeby zniknął w tajemniczych okolicznościach.
Ależ nie, on nie był okrutny i nadopiekuńczy wobec siostry. Wcale. Po prostu bardzo kochał swoją małą siostrzyczkę i nie chciał, żeby przebywała w towarzystwie kogoś nieodpowiedniego.
Dlatego słuchał z uśmiechem na ustach przesłuchanie Hao.
— Jesteś pewna, że go lubisz?
— Jestem.
— A tego, że na pewno nie chce cię oszukać? Bo i tacy się zdarzają.
— Oczywiście, że nie chce.
— No nie jestem taki pewien.
— Hao-nii-chan, on jest szamanem z jednej z szanowanych rodzin. Ktoś taki nie oszukuje.
— No nie wiem…
— Jego rodzicami są Tao Ren i Anna.
Hao zamilkł i zaprzestał zadawania pytań. Oparł się o oparcie tronu i pokiwał głową. Skoro to syn Anny to nie będzie przecież marudził, co nie? Znał w końcu Annę i Rena, i…
O Królu Duchów. Syn Anny i Rena.
Kiedy Yoh spojrzał na mimikę twarzy brata, to aż spadł ze swojego ulubionego miejsca na tronie, chichocząc w najlepsze i tracąc oddech. Co jak co, ale to było całkiem zabawne.
— I czego się śmiejesz? — Hao spytał Cienia z ponurą miną.
— Gdybyś widział swoją minę, też byś się śmiał!
Dobre dziesięć minut zajęło Yoh, żeby się w końcu uspokoić.
--------------------------------
SHAMAN KING, CZ.4 – JEDZIEMY NA WYCIECZKĘ!
--------------------------------
Angel wpadł do mieszkania Yoh już o siódmej rano i zaczął wrzeszczeć na całe gardło:
— Nie śpimy, zwiedzamy! Wstawać, lenie parszywe, przebrzydłe!
— Musisz tak wrzeszczeć od samego rana? — Hao wyjrzał z kuchni.
— Wiesz, inaczej Shadowa się nie obudzi. Na niego to potrzebne są drastyczne środki. Nie wiedziałem, że jesteś rannym ptaszkiem.
— Nie lubię spać do późna, potem wszyscy wyglądają jak zombie, a ja nie chcę tak wyglądać.
— I dobrze. To ja lecę dobudzać kierownika.
— Kierownika nie ma, nie było i nie będzie! — Yoh odkrzyknął ze swojego pokoju, jednak ani myślał wstać i się przywitać z Shikim.
--------------------------------
FIVE NIGHTS AT FREDDY'S W STYLU WESOŁEJ DRUŻYNY PIERŚCIENIA!
--------------------------------
Yoh: *Śpi, rozłożony na fotelu, Amidamaru pilnuje biura*
Amidamaru: Yoh-san! On się ruszył!
Yoh: Ułaaach… Naprawdę? O ile dobrze pamiętam Phone Guy powiedział, że będą się kręcić.
Amidamaru: Też racja. Przepraszam, że cię obudziłem, Yoh-san.
Yoh: Nie ma sprawy, Amidamaru. *Śpi dalej*
Amidamaru: *Patrzy dalej na kamery i widzi po dwóch godzinach biegnącego Foxy’ego* Yoh-san?
Yoh: Ciom…? Śpiem, branoc… *Układa się jeszcze wygodniej w fotelu*
Amidamaru: Foxy biegnie w naszą stronę.
Yoh: A niech biegnie.
Amidamaru: I… *Patrzy w kamerę z niedowierzaniem* Goni go Anna!
Yoh: *Budzi się natychmiast* Co?! Amidamaru, już nie żyjemy!
Amidamaru:…
Yoh: Sorki. Ale jak ona nas tu znalazła?!
Amidamaru: Nie wiem, ale lepiej miej dobre wytłumaczenie dlaczego zwiałeś z jej treningu.
--------------------------------
KYUU W KRAINIE UNDERTALE, CZ.3 — HOTLAND
--------------------------------
— Cz-czekaj! Dam ci m-mój numer telefonu, w razie g-gdybyś potrzebował pomocy… Chwila, skąd masz ten telefon? Jest prehistoryczny! Nie ma nawet opcji esemesowania!
— Taa, wiem, ale pani Koza mi go dała, nie wypadało odmówić, zwłaszcza, że i tak miałem go oddać.
— P-poczekaj, proszę, chwilkę…
Zabrała mu telefon, po czym w błyskawicznym tempie go przerobiła.
— Trochę go za-upgradeowałam, teraz możesz esemesować, masz listę itemów… Masz nawet połączenie z Podziemnym Internetem!
— Wow, dzięki Alphys. Teraz bardziej przypomina mojego smartfona. Być może nawet tym razem dam radę dodzwonić się do szefowej!
Natychmiast wykonał numer, ale nic nie wyszło. Niestety.
— A było brać starą Nokię, tamta to by nawet w czarnej dziurze działała…
--------------------------------
NOWY ROK Z WESOŁĄ DRUŻYNĄ PIERŚCIENIA!
--------------------------------
Lucifer wyszedł z kopca i otrzepał się z ziemi.
— Hej! A może pójdziemy do mnie? Zrobimy sobie noc filmową!
Chwila ciszy.
— A będzie popcorn?
— Pewnie.
— A fajerwerki?
— Nawet w salonie, jeżeli chcesz.
— A jakie filmy?
— Może Tank Girl? I jeszcze Harry Potter. I Larę Croft, bo dawno nie oglądałem.
Chwila ciszy.
— Nie wiem jak ty Arty, ale wchodzę w to.
— Dla mnie też okej.
— Ale poczekajcie jeszcze na nas! — wydarła się Darka zza okna. — Już jesteśmy przy końcówce finału i my też z wami idziemy!
— Ta to ma wgląd na wszystko w tym miejscu, co?
Hao i Artemis pokiwali zgodnie głowami, czekając na Kyuu, Darkę, Wenę i Shiki’ego.
--------------------------------
KYUU W KRAINIE UNDERTALE, CZ.4 — PODZIEMIE CZY INNE TAM LOCHY
--------------------------------
(...)Potem przylazł Flowey.
Zaczął coś chrzanić, standardowa gadka szmatka głównego złoczyńcy przy finałowym stage’u.
A potem, potem ktoś zawołał poprzez barierę:
— Halo! Każdy po drugiej stronie niech odsunie się od tych cholernych drzwi, rozwalamy je na drobny mak za dokładnie minutę!
Kyuu momentalnie rozpoznał głos Darki, z czego się ucieszył, jednakże chwilę potem zbladł, kiedy tylko usłyszał komunikat.
Szybko chwycił Flowey’a i odsunął się od bariery, a kiedy pociągnął słonecznika, pociągnął za sobą również resztę potworów.
— Uwaga, Naruto zaraz przywali nie jednym, lecz dwoma Rasenshurikenami w tę barierę! Odliczam! 10, 9, 8… A, walić to, Naru, wal!
I walnął tak mocno, że aż huknęło.
I nagle bariera zniknęła.
— No, była bariera, ni ma bariery — to był jedyny komentarz ze strony Kuramy.
--------------------------------
--------------------------------
Kirami powiedziała, że ma chłopaka.
Kiedy Hao o tym usłyszał, to niemal padł na zawał. Yoh tylko roześmiał się z takiej reakcji starszego brata. On, w porównaniu do swojego Króla, nie miał z tym większych problemów, bo zawsze w razie co może po prostu skopać tyłek nieodpowiedniemu delikwentowi i… Sprawić, żeby zniknął w tajemniczych okolicznościach.
Ależ nie, on nie był okrutny i nadopiekuńczy wobec siostry. Wcale. Po prostu bardzo kochał swoją małą siostrzyczkę i nie chciał, żeby przebywała w towarzystwie kogoś nieodpowiedniego.
Dlatego słuchał z uśmiechem na ustach przesłuchanie Hao.
— Jesteś pewna, że go lubisz?
— Jestem.
— A tego, że na pewno nie chce cię oszukać? Bo i tacy się zdarzają.
— Oczywiście, że nie chce.
— No nie jestem taki pewien.
— Hao-nii-chan, on jest szamanem z jednej z szanowanych rodzin. Ktoś taki nie oszukuje.
— No nie wiem…
— Jego rodzicami są Tao Ren i Anna.
Hao zamilkł i zaprzestał zadawania pytań. Oparł się o oparcie tronu i pokiwał głową. Skoro to syn Anny to nie będzie przecież marudził, co nie? Znał w końcu Annę i Rena, i…
O Królu Duchów. Syn Anny i Rena.
Kiedy Yoh spojrzał na mimikę twarzy brata, to aż spadł ze swojego ulubionego miejsca na tronie, chichocząc w najlepsze i tracąc oddech. Co jak co, ale to było całkiem zabawne.
— I czego się śmiejesz? — Hao spytał Cienia z ponurą miną.
— Gdybyś widział swoją minę, też byś się śmiał!
Dobre dziesięć minut zajęło Yoh, żeby się w końcu uspokoić.
--------------------------------
SHAMAN KING, CZ.4 – JEDZIEMY NA WYCIECZKĘ!
--------------------------------
Angel wpadł do mieszkania Yoh już o siódmej rano i zaczął wrzeszczeć na całe gardło:
— Nie śpimy, zwiedzamy! Wstawać, lenie parszywe, przebrzydłe!
— Musisz tak wrzeszczeć od samego rana? — Hao wyjrzał z kuchni.
— Wiesz, inaczej Shadowa się nie obudzi. Na niego to potrzebne są drastyczne środki. Nie wiedziałem, że jesteś rannym ptaszkiem.
— Nie lubię spać do późna, potem wszyscy wyglądają jak zombie, a ja nie chcę tak wyglądać.
— I dobrze. To ja lecę dobudzać kierownika.
— Kierownika nie ma, nie było i nie będzie! — Yoh odkrzyknął ze swojego pokoju, jednak ani myślał wstać i się przywitać z Shikim.
--------------------------------
FIVE NIGHTS AT FREDDY'S W STYLU WESOŁEJ DRUŻYNY PIERŚCIENIA!
--------------------------------
Yoh: *Śpi, rozłożony na fotelu, Amidamaru pilnuje biura*
Amidamaru: Yoh-san! On się ruszył!
Yoh: Ułaaach… Naprawdę? O ile dobrze pamiętam Phone Guy powiedział, że będą się kręcić.
Amidamaru: Też racja. Przepraszam, że cię obudziłem, Yoh-san.
Yoh: Nie ma sprawy, Amidamaru. *Śpi dalej*
Amidamaru: *Patrzy dalej na kamery i widzi po dwóch godzinach biegnącego Foxy’ego* Yoh-san?
Yoh: Ciom…? Śpiem, branoc… *Układa się jeszcze wygodniej w fotelu*
Amidamaru: Foxy biegnie w naszą stronę.
Yoh: A niech biegnie.
Amidamaru: I… *Patrzy w kamerę z niedowierzaniem* Goni go Anna!
Yoh: *Budzi się natychmiast* Co?! Amidamaru, już nie żyjemy!
Amidamaru:…
Yoh: Sorki. Ale jak ona nas tu znalazła?!
Amidamaru: Nie wiem, ale lepiej miej dobre wytłumaczenie dlaczego zwiałeś z jej treningu.
--------------------------------
KYUU W KRAINIE UNDERTALE, CZ.3 — HOTLAND
--------------------------------
— Cz-czekaj! Dam ci m-mój numer telefonu, w razie g-gdybyś potrzebował pomocy… Chwila, skąd masz ten telefon? Jest prehistoryczny! Nie ma nawet opcji esemesowania!
— Taa, wiem, ale pani Koza mi go dała, nie wypadało odmówić, zwłaszcza, że i tak miałem go oddać.
— P-poczekaj, proszę, chwilkę…
Zabrała mu telefon, po czym w błyskawicznym tempie go przerobiła.
— Trochę go za-upgradeowałam, teraz możesz esemesować, masz listę itemów… Masz nawet połączenie z Podziemnym Internetem!
— Wow, dzięki Alphys. Teraz bardziej przypomina mojego smartfona. Być może nawet tym razem dam radę dodzwonić się do szefowej!
Natychmiast wykonał numer, ale nic nie wyszło. Niestety.
— A było brać starą Nokię, tamta to by nawet w czarnej dziurze działała…
--------------------------------
NOWY ROK Z WESOŁĄ DRUŻYNĄ PIERŚCIENIA!
--------------------------------
Lucifer wyszedł z kopca i otrzepał się z ziemi.
— Hej! A może pójdziemy do mnie? Zrobimy sobie noc filmową!
Chwila ciszy.
— A będzie popcorn?
— Pewnie.
— A fajerwerki?
— Nawet w salonie, jeżeli chcesz.
— A jakie filmy?
— Może Tank Girl? I jeszcze Harry Potter. I Larę Croft, bo dawno nie oglądałem.
Chwila ciszy.
— Nie wiem jak ty Arty, ale wchodzę w to.
— Dla mnie też okej.
— Ale poczekajcie jeszcze na nas! — wydarła się Darka zza okna. — Już jesteśmy przy końcówce finału i my też z wami idziemy!
— Ta to ma wgląd na wszystko w tym miejscu, co?
Hao i Artemis pokiwali zgodnie głowami, czekając na Kyuu, Darkę, Wenę i Shiki’ego.
--------------------------------
KYUU W KRAINIE UNDERTALE, CZ.4 — PODZIEMIE CZY INNE TAM LOCHY
--------------------------------
(...)Potem przylazł Flowey.
Zaczął coś chrzanić, standardowa gadka szmatka głównego złoczyńcy przy finałowym stage’u.
A potem, potem ktoś zawołał poprzez barierę:
— Halo! Każdy po drugiej stronie niech odsunie się od tych cholernych drzwi, rozwalamy je na drobny mak za dokładnie minutę!
Kyuu momentalnie rozpoznał głos Darki, z czego się ucieszył, jednakże chwilę potem zbladł, kiedy tylko usłyszał komunikat.
Szybko chwycił Flowey’a i odsunął się od bariery, a kiedy pociągnął słonecznika, pociągnął za sobą również resztę potworów.
— Uwaga, Naruto zaraz przywali nie jednym, lecz dwoma Rasenshurikenami w tę barierę! Odliczam! 10, 9, 8… A, walić to, Naru, wal!
I walnął tak mocno, że aż huknęło.
I nagle bariera zniknęła.
— No, była bariera, ni ma bariery — to był jedyny komentarz ze strony Kuramy.
--------------------------------
W sumie przyszło mi do głowy zrobić tę notkę po przeglądzie części pierwszej swego rodzaju czegoś takiego XD
W sumie fajnie się sklejało, bo poprzypominałam stare dobre czasy sprzed roku, kiedy to jeszcze pisałam notki XD
Kyuu: Coś w tym jest.
^-^ Następnym razem napiszę(!) notkę z Naruto, bo pomysł mam, tylko jeszcze nie jest on napisany XD
Naruto: Yay! W końcu dostanę jakiś czas antenowy!
Pozdrawiamy!
Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia
Subskrybuj:
Posty (Atom)